Na moje oko – czytanie!

Czy można radykalnie chodzić z głową w chmurach? Czytanie w dobie rewolucji cyfrowej to sól w oku literackich purystów i skok w bok wykonywany za każdym razem, gdy zdradzimy logikę postępu, zysku i konsumpcji. Refleksją badaczek WOK o tym, co w czasach cyfrowej rewolucji może oznaczać edukacja czytelnicza, podzieliłam się jako panelistka na konferencji „Oko na świat” (L’œil du monde) 22 marca 2024 w Bibliotece Narodowej.

Pisząc, że „[k]apitalizm w sposób niezagrożony okupuje horyzont tego, co daje się pomyśleć”[1], Mark Fisher podkreśla jego ciągłą, znaturalizowaną obecność. Jako klasa kreatywna – artystki, akademicy, osoby pracujące w instytucjach kultury – zaczynamy rozumieć to niebezpieczeństwo. Zarabiamy w końcu na naszych pasjach, a naszą pasją jest praca. Choć podejmujemy wiele starań, aby żyć inaczej, wciąż trudno nam znaleźć czas na zajęcia, które nie przynoszą wymiernych efektów, nawet jeśli – jak w przypadku czytania książek – przypisujemy im dużą wartość. Nie mamy też czasu, aby się nudzić, bo w naszych codziennościach zorientowanych na cel każda forma odpoczynku to prokrastynacja – wewnętrzny konflikt między układem limbicznym i korą przedczołową, silnym pragnieniem nagrody a dążeniem do porządku i umiaru. Co więc właściwie gryzie nas w stwierdzeniu, że „lekturę co najmniej jednej książki w ciągu ostatnich 12 miesięcy zadeklarowało 34% respondentów”?[2]

Odpowiedź na to pytanie jest złożona. Refleksją badaczek WOK o tym, co w czasach cyfrowej rewolucji może oznaczać czytelnictwo, podzieliłam się jako panelistka na konferencji „Oko na świat” (L’œil du monde), która odbyła się 22 marca 2024 w Bibliotece Narodowej. W czasach szerokiego dostępu do mediów i niezliczonych kanałów informacyjnych czyta każdy i każda z nas. Sam zakres pojęcia czytanie jest niezwykle szeroki: może być to proces zachodzący w układzie nerwowym, polegający na przypisywaniu symbolom konkretnych znaczeń lub głosek, ale też „zanurzanie się” i poruszanie w światach przedstawionych. Dopiero pole znaczeniowe wyznaczone przez te dwie definicje pozwala zauważyć wszelkie formy pośrednie i je problematyzować.  Edukację czytelniczą w naszym badaniu rozumiemy równie szeroko. Rozważałyśmy cztery podejścia definicyjne, które mieszczą się w jej ramach: krytyczne czytanie, a wraz z nim umiejętność zadawania tekstowi pytań, czytanie przeciwko dezinformacji, czytanie samo w sobie (np. jako forma rekreacji) i tworzenie wspólnot wokół czytania.

Czytanie w dobie rewolucji cyfrowej to sól w oku literackich purystów; to praktyki „przeżywania” innych światów opisanych w książkach, ale też audiobookach, filmach i serialach, grach wideo, fanfiction czy komiksach, a więc różnorodnych tekstach kultury, w których występuje narracja. To nie tylko narzędzie do zdobywania wiedzy, ale też najprostszy sposób na to, aby wyjść z własnej skóry i poczuć się inaczej.

Dorośli, również przedstawicielki i przedstawiciele grup, z którymi rozmawiałyśmy w ramach badania, mają wiele opinii na temat czytelnictwa dzieci i młodzieży. My próbujemy ich nie formułować, a pracę domową zadać samej edukacji, która powinna być dziś komplementarna wobec tego, w jaki sposób, a nie cow jakiej liczbie woluminów czytają dziś młodzi ludzie. Ma też za zadanie odpowiedzieć na pytanie, co daje nam możliwość rozmowy o lekturze z innymi osobami i jaka jest wartość tego rodzaju wspólnot w mierzeniu się ze społeczną atomizacją – dużym wyzwaniem dla mieszkanek i mieszkańców dzisiejszych miast i ich aglomeracji.

 

[1] M. Fisher, Realizm kapitalistyczny. Czy nie ma alternatywy?, tłum. A. Karalus, Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, Warszawa 2020, s. 18.
[2] Stan czytelnictwa w Polsce, 2022, https://www.bn.org.pl/raporty-bn/stan-czytelnictwa-w-polsce/stan-czytelnictwa-w-polsce-w-2022 [dostęp 21.04.24].