Dorota Ogrodzka

Od dawna przymierzam się do napisania książki o tytule „ROBOTNICE KULTURY”. Ma to być próba przyjrzenia się doświadczeniom osób, które pracują w sektorze kultury i sztuki, ich nieoczywistym historiom, a także – szerzej – krajobrazowi tego sektora. Zdarza mi się, że wstaję o piątej rano, by przed rozpoczęciem obowiązków danego dnia móc poświęcić kilka chwil na pisanie. Od pewnego czasu jednak widzę, że to nie działa, że nie da się tego robić przy okazji. Mój namysł prowadzi mnie też w stronę rozdziału o potrzebie zatrzymania, o możliwości dyskutowania z reżimem nadprodukcji i harówki. Ciężko pisać o przerwie jednocześnie będąc w pędzie. W ramach rezydencji chcę doświadczyć przerwy i zebrać materiały do rozdziału o tym, jak robić przerwę. Jak traktować przełomowe sytuacje dojścia do ściany swojej wyporności, siły, nadziei jako możliwe momenty zmiany swojego sposobu pracy, a także funkcjonowania całej branży kultury i sztuki. Chcę odpocząć, wydobyć własne myśli, zapisać je, a także zaprosić do rozmów osoby pracujące w kulturze. Chcę je zapytać o ich doświadczenie przerwy, zapauzowania, przełomu. O ich źródła siły i mądrości wynikające z kryzysu.
Jestem artystką i aktywistką. Używam interdyscyplinarnych narzędzi, choć przede wszystkim pracuję w obszarze sztuk performatywnych, teatru i sztuki społecznej. Jestem pedagożką teatru, reżyserką i dramaturżką. Współpracuję z wieloma teatrami w Polsce, realizując spektakle lub inne formy artystyczne i edukacyjne. Facylituję procesy twórcze i grupowe. Wymyślam i prowadzę autorskie warsztaty i projekty artystyczno-społeczne oraz aktywistyczno-edukacyjne. Jestem wiceprezeską Stowarzyszenia Pedagogów Teatru, z którym na co dzień działam w Warszawie oraz współpracuję z instytucjami kultury i organizacjami w różnych miejscach kraju i Europy.
W ramach międzynarodowych współprac (m.in. w projekcie Reshape) zajmuję się wymyślaniem narzędzi i rozwiązań na rzecz transformacji sektora kultury i sztuki. Jestem także badaczką, przez wiele lat współtworzyłam Kolektyw Terenowy, czyli grupę artystyczno-badawczo-trenerską działającą na pograniczu sztuki, etnografii i animacji kultury. Jestem założycielką Laboratorium Teatralno-Społecznego. Od prawie dwudziestu lat pracuję na uczelniach wyższych. W Instytucje Kultury Polskiej ukończyłam studia doktoranckie i do dziś prowadzę tam zajęcia m.in. współtworząc program studiów podyplomowych Pedagogika Teatru. W Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych prowadzę zajęcia ze sztuki społecznej, współczesnego teatru oraz warsztaty z metodologii badań w kulturze, oraz z pisania i mówienia o nich. Od dwóch lat pracuję też w Akademii Teatralnej w Warszawie.
Jestem jedną z kuratorek programowych festiwalu Slot Art, który od trzydziestu lat odbywa się na Dolnym Śląsku. Piszę teksty, publikuję, wymyślam nowe narzędzia. Wspieram mentorsko i tutorsko lokalnych liderów i liderki oraz grupy twórcze i zespoły pracujące w różnych obszarach życia społecznego. Jestem absolwentką Szkoły Tutoringu Fundacji Szkoła Liderów, Forum Dramaturgicznego przy Instytucie Teatralnym, Szkoły Ekopoetyki przy Instytucie Reportażu oraz kursu CoachWise. Byłam stypendystką artystyczną MKiDN oraz Miasta Stołecznego Warszawy. W swojej pracy łączę wyobraźnię i uważność, sztukę i ludzi, nastawienie na proces i badawczą wrażliwość oraz chęć wymyślania nowych narzędzi społecznej zmiany.
Podsumowanie rezydencji Doroty publikujemy w formie prywatnego dziennika. Każda rezydencja w Warszawskim Obserwatorium Kultury ma wymiar indywidualny i osobiste zapiski uczestniczek odzwierciedlają tę różnorodność.
Dziennik rezydencji
Na początku rezydencji towarzyszy mi ciekawość. I jeszcze nadzieja.
Zastanawiam się, czy ten program może stworzyć realną przestrzeń dla zmiany, czy to wystarczy i czy nie odciągną mnie inne zadania.
Myślę o tym, czym są ROBOTNICE KULTURY…
Czy to jest projekt pisarski, badawczy, artystyczny czy egzystencjalny?
Podczas spotkania z innymi osobami odbywającymi rezydencje w WOK zastanawiam się, czy mam przestrzeń na nowych ludzi. Wydaje mi się, że nie. Z drugiej strony pamiętam, jak deklarowałam, że chcę być w kontakcie, odbijać się, jak w lustrze, w ich procesach. No dobra, zobaczymy.
Jest coś niesamowicie ożywczego w spotkaniach grupy rezydenckiej. Czuję, że topnieje we mnie obawa, że nowi ludzie wymagają nowej przestrzeni, tak jakby ich głosy i obecność wchodziły w jakieś dotąd niewypełnione miejsce, w od dawna istniejące szczeliny.
„Szczelina” to dobre słowo, przychodzi mi do głowy od razu, gdy zaczynam myśleć o mojej obecności w rezydencji WOK.
Pierwsze spotkanie to szczere opowieści. Ludzie odsłaniają się w swoich wątpliwościach, niepewnościach, trudnych do połączenia porządkach. Objawia się bogactwo wrażliwości – zarazem siła i kruchość. Myślę, że to właśnie są robotnicy kultury. Sami w sobie. Same w sobie. Bycie z nimi w grupie z pewnością będzie budujące.
Rozpoznaję samą siebie w różnych wątkach.
Sztuka i badanie.
Instytucja kultury i akademia.
Macierzyństwo i tworzenie.
Zespół i solo.
Eksperyment i utarte ścieżki.
Pragnienia i pieniądze.
Prowadzę debatę na forum „Matki tańczą”. Przysłuchuję się rozmowom. W trakcie pojawia się wiele pytań, które będą mnie prowadzić w rozdziale o macierzyństwie.
Chyba pierwszy raz mam wrażenie, że to nie będzie rozdział o tym (a w każdym razie nie tylko o tym), o co musimy zawalczyć, co ujawnić, o co się postarać i co zmienić.
Będzie też o tym, co trzeba zaakceptować, uznać. O stracie, cieniu, o tym, że macierzyństwo bywa też trudem, a żeby móc się nim cieszyć i po prostu go doświadczać, potrzebny jest czas. I że wtedy tego czasu nie ma na inne rzeczy, które by się przecież również chciało zrobić w pracy – i to jest strata. A jednocześnie zysk. To idzie razem, w parze. Ta ambiwalencja staje się największym przełomem w moim myśleniu: uznaję naprawdę duży koszt tego, co ważne i bezcenne.
Zadomawia się we mnie myśl, że czasem stratę można po prostu przyjąć, zaakceptować, przeżyć – i ostatecznie to też prowadzi do pełni życia.
Oprócz tego, że proces myślowy gęstnieje, powiększa się moja szczelina wyporności i pojemności. Bardzo mnie to cieszy. Wiem, że jestem bardziej cierpliwa. Stałam się odważniejsza. Bliższa własnych granic. Potrafię odmawiać i wcale nie tracę przez to poczucia zaangażowania ani profesjonalizmu.
Przemyślenia na koniec
Wspaniałe finałowe spotkanie, gdzie można spojrzeć na proces z perspektywy jego zakończenia.
Nazywanie, wymiana, docenienie.
Widzę, ile wzięłam od innych osób. Od Patrycji, Izy, Stefana, Anastazji, Niny, od Moniki, od Pawła.
Szczelina. Świętowanie. Postanowienie, że ta rezydencja, jej tryb i zdobycze pozostaną jak aplikacja działająca w tle. Pokochałam WOK i jego spójność. To miejsce daje wsparcie, to ważna baza.
Nagrywamy podcast i jako ostatni impuls tej rezydencji wraca do mnie marzenie o pracy w radiu.
To be continued.