Monika Dubiel

W ramach rezydencji w WOK chciałabym przeprowadzić badania na temat przecięcia niepełnosprawności, sztuki i dostępności w kontekście polskim. Planuję posłużyć się metodą etnograficzną, bazując przede wszystkim na rozmowach z artystami i ich współpracownikami, ale także na obserwacjach ich technik pracy oraz ostatecznych dzieł. Najbardziej interesuje mnie to, w jaki sposób artyści wykorzystują własną niepełnosprawność jako zasób twórczy oraz praktyczny, subwersywny potencjał niepełnosprawności. Ciekawi mnie jak niepełnosprawność twórców i odbiorców może podważać normy obowiązujące w instytucjach kultury, pomagając wypracować nowe, bardziej przyjazne praktyki kontaktu ze sztuką. Wsparcie, którego potrzebuję jest przede wszystkim natury technicznej. Jako osoba niewidoma badająca sztuki performatywne często potrzebuję osoby widzącej, asystującej mi w trakcie wydarzenia i opowiadającej, co się dzieje w warstwie wizualnej.
Jestem psycholożką i filolożką języka hiszpańskiego, osobą niewidomą. W 2023 uzyskałam tytuł doktora nauk o kulturze i religii na Uniwersytecie Warszawskim. Moje zainteresowania naukowe koncentrują się wokół tematyki niepełnosprawności w kulturze, szczególnie w kulturze Ameryki Łacińskiej. W swojej rozprawie doktorskiej badałam działalność artystów z niepełnosprawnością wzroku w Meksyku. Dodatkowo prowadzę też badania na temat dostępności kultury dla osób z niepełnosprawnościami w Polsce. Wyniki swoich badań prezentowałam na licznych krajowych i międzynarodowych konferencjach. Publikowałam także w uznanych czasopismach naukowych, m.in. w „Przeglądzie Socjologii Jakościowej” czy „Social Inclusion”. Zawodowo pracuję jako konsultantka rozwiązań dostępnościowych dla osób z niepełnosprawnością wzroku i jako trenerka prowadząca szkolenia z zakresu audiodeskrypcji, dostępności i savoir vivre’u wobec osób z niepełnosprawnościami. W latach 2017–2019 pracowałam w Fundacji Kultury bez Barier. Od 2019 działam w branży dostępności jako freelancerka. Współpracowałam m.in. z Urzędem m.st. Warszawy, Urzędem Miasta Lublin, Narodowym Centrum Kultury, Narodowym Instytutem Muzealnictwa i Ochrony Zbiorów, Muzeum Śląskim w Katowicach, Zachętą – Narodową Galerią Sztuki, Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, Muzeum Azji i Pacyfiku, Galerią Labirynt w Lublinie, Teatrem Dramatycznym im. Gustawa Holoubka w Warszawie, Teatrem Kwadrat, Teatrem Syrena, TR Warszawa, Teatrem Rampa, Teatrem Rozrywki w Chorzowie, Teatrem im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach, Teatrem im. Juliusza Osterwy w Lublinie i Nowym Teatrem w Warszawie. Od 2020 prowadzę (do 2023 roku wspólnie z Mikołajem Jabłońskim) kanały w mediach społecznościowych VIP team, na których popularyzuję wiedzę na temat funkcjonowania osób z niepełnosprawnością wzroku.
Myśli towarzyszące decyzji o aplikowaniu na rezydencję
W rezydencji wzięłam udział niedługo po obronie doktoratu i byłam na etapie rozważania, co dalej. Czy składać wnioski o jakieś duże granty, czy w ogóle uciec z akademii? Wahałam się, bo z jednej strony to, czym zajmowałam się w ramach doktoratu, bardzo mnie ciekawiło i chciałam to kontynuować, ale z drugiej strony przerażała mnie wizja ogromnej biurokratyczno-naukowej machiny. Rezydencja WOK była złotym środkiem – mogę podczas niej coś zrobić, ale w bezpiecznym i przytulnym anturażu, a nie w trybach uniwersyteckiej administracji.
Temat, który chciałam rozwinąć w trakcie rezydencji, był podobny do tego z mojego projektu doktorskiego, w którym zajmowałam się artystami z niepełnosprawnością wzroku w Meksyku. Po obronie stwierdziłam, że warto sprawdzić, jak to wygląda w Polsce.
W procesie
Na początku mój temat był mglisty. Wiedziałam tylko, że chcę sprawdzić, co robią artyści z niepełnosprawnościami w Polsce, i jak w ogóle im się tutaj działa, jak wygląda relacja artysta–instytucja, na przykład w kontekście dostępności. Interesowało mnie to, czym się zajmują, jak są oceniani, gdzie się plasują na rynku sztuki. Nie byłam pewna, czy będą to etnograficzne wywiady z konkretnymi osobami, czy raczej ogólna etnografia instytucji, czy może tylko analiza twórczości.
Okazało się, że trzeba zacząć zupełnie od zera, bo nie ma zbyt wielu opracowań na ten temat, więc przez kilka miesięcy tworzyłam archiwum sztuki i niepełnosprawności w Polsce. Ja też, jak się okazało, musiałam zdobyć sporo wiedzy teoretycznej, i rezydencja mi to umożliwiła – skonsultowałam się z osobą, która zajmuje się tematem sztuk performatywnych w Polsce.
Skupiłam się na artystach performatywnych, czyli aktorach i performerach. To super, że mogłam zająć się sobą – miałam możliwość dokształcenia się i poszerzenia swoich horyzontów w temacie, którego potrzebowałam. Później pojawił się komponent etnograficzny, udało mi się bowiem porozmawiać z artystami – to było świetne doświadczenie. Nie pytałam o historię życia ani o ich przemyślenia, bo to nie było dla mnie ważne, tylko o historię ich działalności. Czułam się więc raczej jak reporterka niż jak etnografka. Przez cały okres rezydencji byłam w tej komfortowej sytuacji, że nie miałam żadnych projektów, które by mnie goniły i odciągały od tego, co zamierzałam zrobić.
Cenne było również to, że budżet produkcyjny mogłam rozdysponować bardzo dowolnie – nie było ściśle określonego katalogu kosztów, na które można wydać pieniądze, jak to bywa w większości grantów naukowych. Moje potrzeby zazwyczaj nie mieszczą się w tych katalogach kosztów, więc to, że tutaj wszystko było takie elastyczne, było dla mnie cenne. Ponieważ jestem osobą z niepełnosprawnością wzroku, moje potrzeby w dużej mierze dotyczą dostępności – na przykład żeby obejrzeć spektakl, potrzebuję do niego audiodeskrypcji. Czasem w teatrach w Polsce jest audiodeskrypcja, ale nie do wszystkich spektakli i nie w każdym terminie. Musiałam więc dopasować zapoznawanie się z dziełami sztuki do czasu trwania rezydencji – potrzebowałam audiodeskrypcji w tym konkretnym momencie, w tym konkretnym teatrze.
To, że mogłam właśnie na to wykorzystać budżet produkcyjny, było super. Dzięki temu mogłam pokryć koszty osoby, która poszła ze mną na spektakl i robiła audiodeskrypcję na żywo. Było to dla mnie bardzo ważne pod względem godnościowym, bo często się zdarza, że różne osoby mi pomagają, ale zawsze jest to na zasadzie przyjacielskiej przysługi, no bo wiadomo, że potrzebuję pomocy. Tu po raz pierwszy mogłam za to zapłacić, bo jednak jest to praca, którą ktoś dla mnie wykonuje. To było bardzo ważne – czułam się jak pełnowartościowy człowiek, który może zapłacić za otrzymaną usługę.
Refleksje o rezydencji
Trudno mi zdecydować, czy ta rezydencja była dla mnie przerwą, czy raczej przełomem. Powiedziałabym, że była i jednym, i drugim, tylko na różnych płaszczyznach. Była przerwą w akademickiej pogoni za punktami – w pracy naukowej trzeba ciągle wyrabiać sloty, publikować i dowozić jakieś rezultaty. To była taka komfortowa przerwa na pracę, a zarazem przełom pod tym względem, że trochę zmieniło się moje myślenie. Zawsze miałam poczucie winy z powodu tego, że pracuję tak powoli i mocno skupiam się na researchu zamiast na wytwarzaniu jakiegoś produktu. Dzięki tej rezydencji zrozumiałam, że to wcale nie musi być zła metoda i że po prostu mam takie tempo i tak działam. Panowała bardzo akceptująca i wspierająca atmosfera i wraz z innymi uczestniczkami programu cały czas dostawałyśmy sygnały, że to, jak pracujemy, jest ok, jeżeli tylko same jesteśmy z tego zadowolone.