Stefan Bieńkowski

Szukając ujścia dla obserwacji z prowadzonych przeze mnie badań w obszarze socjologii, chciałbym przełożyć dotychczasowe działania na pole sztuki. Tematem mojej pracy doktorskiej jest praca opiekuńcza. Zajmuję się analizą doświadczenia pracy opiekunek osób starszych. W trakcie analizy zdałem sobie sprawę, że naukowy sposób produkcji wiedzy nie pozwala na pracę z emocjonalnym wymiarem zebranego materiału oraz z moimi własnymi emocjami. W 2023 roku zacząłem przekładać materiał naukowy na inne formy wypowiedzi. Na jesieni, w kolektywnym działaniu z Marią Oblicką, zrealizowaliśmy wystawę o pracy w perspektywie miłości troski w galerii Przyszła Niedoszła. Na podstawie fragmentów wywiadów zacząłem pracować nad scenariuszem dramatu dotyczącego pracy opiekuńczej. Myślę o stworzeniu serii grafik dotykających tego zagadnienia, a także o utworzeniu opiekuńczego kręgu wsparcia. W ramach rezydencji chciałbym móc spojrzeć z dystansu na te i inne pomysły oraz uzyskać wsparcie przy wyborze któregoś z projektów do dalszego rozwoju.
Jestem socjologiem i artystą zajmującym się tematem prekaryjnego zatrudnienia i pracy opiekuńczej. Obecnie przygotowuję doktorat z socjologii na Uniwersytecie Warszawskim i działam w Fax-kolektywie, z którym opowiadam o pracy miłości, trosce i reprodukcji społecznej. Szukam połączenia sztuki z nauką. Naukowo pracuję w projekcie poświęconym mobilności klasowej na Uniwersytecie SWPS, wcześniej brałem udział w projektach dotyczących prekaryjnego zatrudnienia i groszowych emerytur w Instytucie Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk. W 2023 w galerii Przyszła Niedoszła przygotowałem wraz z Marią Oblicką wystawę „3 pokoje z opieką” poruszającą temat pracy opiekuńczej. Publikowałem w czasopismach naukowych i nie tylko. Skończyłem Międzywydziałowe Indywidualne Studia Humanistyczne na Uniwersytecie Warszawskim i Wzornictwo na Akademii Sztuk Pięknych.
Podsumowanie rezydencji Stefana publikujemy w formie prywatnego dziennika. Każda rezydencja w Warszawskim Obserwatorium Kultury ma wymiar indywidualny i osobiste zapiski uczestników odzwierciedlają tę różnorodność.
Jak działać
Na rezydencję zgłosiłem się z potrzebą uporządkowania chaosu. Na tej podstawie uznaliśmy, że pierwszym krokiem będzie stworzenie przestrzeni, która umożliwi mi rozpoczęcie procesu „rozgrzebywania”. Chodziło o fizyczne oddzielenie go od innych aktywności, które w codziennej naukowej i zarobkowej pracy bez struktury non stop mnie zalewały i nie pozostawiały miejsca na inne i nowe działania twórcze.
Na początku szukałem formuły pracy bez pracy i rezydencji bez produkcji. Ta notatka powinna dotyczyć poszukiwania formy, przede wszystkim formuły procesu. Myślę, że to jest kluczowe pytanie, na które odpowiedzią może być cała dalsza działalność w trakcie rezydencji.
Podstawą jest pytanie o to, jak działać: w zgodzie ze sobą, w inny sposób niż dotychczas, tak, żeby się otwierać, a nie zamykać, i żeby mieć z tego działania przyjemność.
Przełom w przerwie
Październik i listopad, czyli dwa ostatnie miesiące rezydencji, to czas, kiedy zacząłem aktywnie działać, po pierwszym okresie, który był raczej przerwą i poszukiwaniem. Robiłem to w sposób, który uznaję za zrównoważony.
To wszystko odbywało się w ramach kołczingu – mieliśmy sesje, wprowadzaliśmy narzędzia, omawialiśmy działania i je hierarchizowaliśmy. Spotykaliśmy się prawie co tydzień i ten moment był dla mnie kluczowy. Gdyby to się nie wydarzyło, rezydencja byłaby jedynie przerwą, a dzięki temu stała się przełomem.
W moim przypadku – przyszedłem do WOK bez konkretnych oczekiwań – udostępnienie takiego narzędzia było bardzo pomocne. Dużą wartością było też to, że wspomniałyście o nim już na pierwszych spotkaniach. Myślę, że na przyszłych rezydencjach warto udostępnić listę narzędzi, z których my korzystamy, aby kolejne osoby mogły sobie wyobrazić, na czym mogą polegać „nieprodukcyjne działania”.
Udało mi się także znaleźć przestrzeń na skupienie na pracy nad doktoratem – i to należy raczej do obszaru przerwy. Sama praca merytoryczna nie wymagała wsparcia, ale ułożenie innych działań i złapanie oddechu było kluczowe, żebym mógł się na nim skoncentrować. Zgodnie z planem zmierzam do końca.
Drugim wymiarem, bliższym planom rezydencyjnym, było ruszenie z projektem „życia w akademii”, czyli dokumentacją świata nauki oraz mojego doświadczenia robienia doktoratu. To wydarzyło się dzięki WOK – korzystając z kołczingowych narzędzi, doprecyzowałem temat i charakter projektu, a dzięki rezydencyjnemu budżetowi miałem swobodę zabawy z fotografią bez zbytniego przejmowania się kosztami filmów.
Z czym wychodzę z rezydencji
- Udało mi się poukładać wiele planów i zacząć działać z konkretnymi projektami.
- Złapałem oddech i zaakceptowałem to, że praca twórczo-naukowa wymaga przestrzeni, a nie tylko działania.
- Poznałem świetnych ludzi oraz ich historie, w których odnajduję elementy siebie. To jest wzmacniające.
- Poznałem instytucję (WOK), gdzie myśli się w sposób, który mi się podoba. To przywraca mi trochę nadziei na przyszłość.
- Mam poczucie, że się nie wyzyskuję, a na pewno mniej niż dawniej. I widzę, że to jest powszechny problem – to poczucie solidarności również działa wzmacniająco.