Procesy, nie produkty

Prezentujemy wnioski z dyskusji Rezydencje i stypendia, albo jak (prze)żyć na scenie. Rozmowy o ekosystemie sztuk performatywnych zorganizowanej w ramach cyklu spotkań poświęconych sztukom performatywnym. Odbyła się ona 23 czerwca 2023 roku w Komunie Warszawa.

Programy wsparcia finansowego w polu sztuk performatywnych powinny obejmować zarówno nienastawiony na efekty etap poszukiwań i eksperymentów, jak i prace produkcyjne. Miasto może pomagać artystom i artystkom nie tylko poprzez stypendia i rezydencje, lecz także ułatwiając dostęp do innych zasobów, na przykład przestrzeni do prób i pracowni. Potrzebny jest holistyczny system wsparcia, który umożliwi budowanie pomostu między instytucjami miejskimi a stypendystami i stypendystkami.

Perspektywa twórczyń i twórców

Dla artystek i artystów sztuk performatywnych kluczowe znaczenie ma rozwijanie praktyki twórczej w procesie, który nie będzie nastawiony na osiągnięcie z góry określonego efektu. Dlatego programy stypendialne i rezydencyjne powinny uwzględniać potrzebę pracy poza systemem projektowym i tradycyjnymi trybami produkcji. Takie podejście pozwala rozwijać sztukę i kreatywność, a jest szczególnie ważne na początku artystycznej drogi.

Orientacja na proces, a nie na efekt zapewnia komfort pracy, a także jest niezwykle ważna dla zrozumienia sposobu finansowania sztuki. O trudnościach wynikających z konfrontacji takiej perspektywy z oczekiwaniami instytucji mówiła Katarzyna Sztarbała, choreografka i stypendystka m.st. Warszawy: – W sztukach choreograficznych przekierowanie uwagi na badania artystyczne, praktykowanie i proces dzieje się od lat. Jednak zderzenie z teatrami bądź miejscami produkującymi wystawy zawsze jest dla choreografek bolesne, ponieważ specyfiką ich pracy jest to, że bardzo długo mogą nie wiedzieć, jakie dzieło finalnie powstanie. Potrzeba, by instytucje zrozumiały specyfikę naszej pracy i zaufały artystom. – Bardzo ważne jest rozróżnienie tego, czym jest produkcja artystyczna, a czym proces artystyczny; oba te obszary powinny być wspierane. Potrzebujemy czasu na błądzenie, na próbowanie „złych” praktyk, po to, by przekonać się, które są dla nas dobre. Taka przestrzeń poszukiwań musi być finansowana osobno – dodawał Romuald Krężel, artysta działający w polu sztuk performatywnych.

Spojrzenie instytucji

Im mniej regulacji prawnych i biurokracji, tym więcej możliwości dla rozwoju sztuki. Dyrektor Biura Kultury m.st. Warszawy Artur Jóźwik zauważał, że większą elastyczność dają programy rezydencyjne. W umowach stypendialnych zawartych jest więcej oczekiwań co do konkretnych rezultatów, ponieważ stypendia artystyczne ograniczone są przepisami prawa wynikającymi z ustawy. Z kolei programy rezydencyjne działają na podstawie umowy między instytucją a osobą tworzącą, dzięki czemu są mniej sformalizowane i dają większe możliwości skupienia się na procesie, a nie na produkcie.

Komuna Warszawa od niedawna po raz pierwszy w swojej historii prowadzi rezydencje, które nie będą zakończone żadnym określonym efektem. – Być może ich rezultaty przerodzą się kiedyś w coś, co będzie można włączyć do programu, ale to nie jest ich celem. Równocześnie jednak testujemy ten tryb pracy z dużą ostrożnością. Istotne jest, by pamiętać, że zmierzenie się z publicznością jest tym, po co robimy sztukę – podkreślał Grzegorz Laszuk z Komuny Warszawa.

Wieloletni program rezydencyjny w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski pokazał, że może to być świetne narzędzie kuratorskie, ale powinno być wpisane w długotrwałą współpracę instytucji z twórcami i twórczyniami. Ika Sienkiewicz-Nowacka, kuratorka działu rezydencji CSW, zwracała uwagę, że brak produktu nie oznacza, że rezydencja nie ma efektów: – Są one bardzo różnorodne. Może to być książka, spacer czy warsztat, ale też po prostu spotkanie grupy osób. Nie oczekujemy od artystów konkretnych wyników, dajemy im środki i zasoby. Jestem zwolenniczką dbania o relacje i o siebie, zwłaszcza że proces podporządkowany produkcji bywa bardzo obciążający. Niekoniecznie trzeba się spieszyć, ważne raczej, by budować zaufanie, a plony przyjdą same. Dowodem na to są wystawy Gotong Royong, Kurz czy Codzienne formy oporu.

Jak to działa w innych krajach?

W Niemczech rozróżnia się stypendia i granty produkcyjne. Artyści i artystki, którzy prowadzą działalność gospodarczą, aplikują o finansowanie we współpracy z instytucjami, które nie mają własnych budżetów i działają jako domy koprodukcyjne. W takim systemie stypendia zyskują inną funkcję – gdy produkcja opiera się na systemie grantowym, wsparcie stypendialne można przeznaczyć na rozwój i badania. Przykładem tego jest program Tanzpraxis zainicjowany przez Berlin Senate Department for Culture and Europe. To wzorowane na norweskim systemie osiemnastomiesięczne stypendium, którego beneficjenci nie muszą stworzyć żadnego gotowego projektu. – Pieniądze te można przeznaczyć na pracę, która toczy się w cieniu: treningi, rozwój i kontynuację własnych poszukiwań, które są kluczowe do tego, by potem zrobić performans czy dobry spektakl – opowiadał Mateusz Szymanówka, kurator tańca z berlińskiego Sophiensaele.

Czerpiąc z doświadczenia pracy i edukacji artystycznej w Holandii, dramaturg i reżyser Szymon Adamczak podkreślał, że istotne jest uregulowanie statusu artysty. W Holandii twórcy i twórczynie prowadzą jednoosobowe firmy i mają, jak wszyscy obywatele, obowiązek opłacenia ubezpieczenia zdrowotnego. W czasie pandemii COVID-19 regulacje te pozwoliły na sprawne rozdysponowanie pomocy finansowej od państwa. Podobnie jak w Niemczech, w Holandii również stypendia wypełniają luki instytucjonalne. Dobrym przykładem jest 3Package Deal przyznawany przez Amsterdam. To kompleksowy program wsparcia, na który składa się mieszkanie, miejsce do pracy, stypendium na rozwój osobisty oraz wsparcie amsterdamskich instytucji zajmujących się sztuką i dizajnem. – To działanie w systemie klastrowym, w którym kilka instytucji włącza się we wsparcie projektu, dzięki czemu powstają rozbudowane wieloletnie przedsięwzięcia. Istotne jest usieciowienie i myślenie ponad konkurencyjnością – podkreślał Szymon Adamczak.

Realia działania i postulaty

– Jestem artystką, producentką, koordynatorką, kuratorką i masażystką, poza tym realizuję projekty społeczne, i to wszystko jest bardzo trudne do pogodzenia – opowiadała Katarzyna Sztarbała, podkreślając, że niedofinansowanie i konieczność podejmowania wielu prac jednocześnie obniża jakość działań realizowanych w ramach stypendiów. Oprócz wsparcia finansowego artystki i artyści potrzebują innych zasobów, które miasto może zapewnić nawet bez powiększania budżetów programów stypendialnych. Chodzi zwłaszcza o przestrzenie do prób oraz sieciowanie, czyli łączenie twórców i twórczyń z instytucjami sztuki i organizacjami pozarządowymi.

Inicjatyw wspierających niezależne sztuki performatywne wciąż jest niewiele, a zapotrzebowanie pozostaje bardzo duże. – W tym obszarze pomoc państwa jest znikoma. W Polsce artyści i artystki mają niewiele możliwości, by korzystać z rezydencji – mówiła Ika Sienkiewicz-Nowacka.

Grzegorz Laszuk opowiedział o pomyśle utworzenia Warszawskiego Centrum Rezydencyjnego: – Do tego potrzebna jest jednak nie tyle ekonomiczna, ile polityczna decyzja ze strony miasta. Budynek szkoły, który obecnie zajmuje Komuna, oraz dawna siedziba liceum im. Klementyny Hoffmanowej mogłyby być nie tylko bazą dla działań performatywnych, lecz także sposobem miastotwórczego myślenia o przestrzeni i jej dostępności.

Wspieranie samoorganizacji artystów i artystek oraz oddawanie im zasobów jest narzędziem budowania kultury miejskiej. Szymon Adamczak dodał, że o ekosystemie wsparcia sztuk performatywnych trzeba myśleć szeroko: – Warszawa stała się wielonarodowym miastem, bogatym w dziedzinie tańca i teatru. Mieszkają tu osoby, które wróciły ze studiów zagranicznych; mają świetne doświadczenia, ale niewielkie możliwości wejścia w obiegi produkcji i dystrybucji sztuki. Potrzebne jest więc budowanie pomostów między stypendystami i stypendystkami a instytucjami.